Wiskitki to starosłowiańska osada, na co wskazuje, między innymi złożona nazwa miejscowości. Pierwsza wzmianka o osadzie pochodzi z 1221 roku. W rzeczywistości dzieje Wiskitek zaczęły się znacznie wcześniej, prawdopodobnie pięć wieków przed tym historycznym zapisem. Starosłowiańskie plemiona przywędrowały na tutejsze, wtedy gęsto zalesione tereny, około VII wieku naszej ery.
Niewiele historii materialnej zachowało się z tego okresu - wyroby garncarskie i studnie z wypalanych pni dębowych, resztki palisad, monety z brązu i metali szlachetnych, głównie rzymskie - to w zasadzie wszystko, do czasu przeprowadzenia kolejnych, bardziej kompleksowych badań archeologicznych.
Rzymianie i Słowianie
Z przekazów i śladów materialnych wiemy, iż kiedyś przebiegał tędy jeden ze szlaków bursztynowych prowadzących nad Morze Bałtyckie. Później, zainteresowanie bursztynem przeminęło, lecz pozostały post-rzymskie artefakty, które ciągle stanowiły wartość handlową i służyły barterowi.
Słowianie, wędrując ku zachodowi, zakładali tymczasowe osady, otaczając je drewnianymi palisadami. Kraina była podmokła, z niewielkimi wypiętrzeniami ziemnymi (czasem wzniesionymi ludzką ręką), gdzie pojawiały się letnie osady. Po pewnym czasie miejsca postojów zaczęły się zaludniać i rozrastać. Nadszedł czas, gdy napływające ludy, wraz ze swoimi wodzami i pogańskimi kapłanami, decydowały się na zimowy popas, a jeśli okoliczności sprzyjały, zapragnęły osiąść. Osady nabierały wtedy wyglądu typowego dla wczesnych grodów - otoczonych ziemnymi wałami i palisadą skupisk szałasów i chat (ziemianek unikano ze względu na podmokły teren), z większymi i solidniejszymi domami dla wodzów, bez pogańskich świątyń. Prasłowiańscy bogowie byli częścią natury i żywiołu, mieszkali poza siedzibami ludzkimi, choć w ich pobliżu. Z czasem zaczęły pojawiać się słupy z figurami Światowida, lecz żadnych śladów tych charakterystycznych posągów nie znaleziono w tej części Mazowsza.
Tym niemniej terenów, gdzie się osiedlano, przybywało. Jedną z takich starosłowiańskich osad były właśnie Wiskitki, podobnie jak późniejszy Drzewicz, chociaż na mniejszą skalę. Nazwa Drzewicz przewija się zresztą do dziś nawet poza Polską, głównie na terenie wschodnich Niemiec jako Drewitz, co wskazuje na tych samych Prasłowian, ze względu na podobne artefakty i ślady archeologiczne.
Miejscowości powstawały na terenach gęsto zalesionych, dlatego wymagały karczowania lasów. W rezultacie wyrębu zaczęły pojawiać się polany, przeważnie w okolicach rzek i jezior – tam, gdzie mogło rozkwitać życie, a także dlatego, iż łatwiej było znaleźć schronienie. Idealnym przykładem jest wyspa Ostrów Lednicki, gdzie powstał gród pierwszych Piastów. Trzebież kontrolowano, ponieważ puszcze i bory stanowiły o bogactwie zasobów i bezpieczeństwie.
Wiskitki - miejsce tak stare, jak podpowiada nazwa...
Etymologicznie nazwa osady Wiskitki pochodzi od słowa výskyt (rozkwit, wystąpienie/nastąpienie, sterczeć, wyskakiwać), które przetrwało w języku staroczeskim, a także współczesnym słowackim. Nazwa miejscowości zapisana po łacinie jako Vyskyth, początkowo istniała, jak już wiemy, tylko w liczbie pojedynczej. Na przestrzeni wieków klimat podlegał zmianom. Nadciągnęły srogie zimy, mrożąc podmokłe tereny i przynosząc nadmiar śniegu. Wiosną następowały powodzie i w związku z tym pojawiła się potrzeba przenoszenia siedzib w inne, bardziej wypiętrzone miejsca. Porzucone lokalizacje ciągle funkcjonowały, więc w wypadku miejscowości Wyskyt nazwa przybrała liczbę mnogą i zaczęła funkcjonować jako Wiskitki. Bazując na zapisach historycznych, nastąpiło to pomiędzy 1297 a 1349 rokiem. Mniej więcej w tym okresie zaczyna obowiązywać już nazwa Wiskitki, okresowo nawet Wiskitki Kościelne. Śladem początkowej lokalizacji jest choćby nazwa wsi Stare Wiskitki, obecnie zmieniona na Starowiskitki.
A zatem, już wiemy, że roztopy, a następnie deszczowe lata, zmusiły mieszkańców do przeniesienia osady na nieznacznie wyżej położony teren. Woda nie odpływała szybko, tworzyły się rozlewiska i mokradła. Nauczono się żyć w otoczeniu wody. Lekko podmokłe obszary leśne przyciągały dziką zwierzynę. Okresowo zalewane łąki i lasy stanowiły naturalne środowisko dla występowania tura, prawdopodobnego przodka bydła domowego. Rosły tutaj endemiczne gatunki traw szczególnie ulubione przez te zwierzęta. Zimą wszystko przykrywał śnieg, ale ta szlachetna, dzika rogacizna potrafiła poradzić sobie z wydobywaniem karmy spod śniegu, czasem nawet lodu. Śródleśne rozlewiska obfitowały w bagienną roślinność, przysmak tura, jak również pędy krzewów. Las liściasty bogaty w korę i trawiastą ściółkę leśną, stanowił rezerwę pokarmu tura, szczególnie zimą.
Wiskitki otaczały bory i knieje
Osada Wiskitki zaczęła powstawać w czasach napływu pierwszych Słowian. Obfitość drewnianego budulca służył do szybkiego wznoszenia tymczasowych obozowisk, a bogactwo flory i fauny uważano za naturalną spiżarnię. Osada otoczona rozlewiskami i rzekami miała zdecydowanie lepszą pozycję obronną. Do przemieszczania się podczas powodzi używano łodzi, tzw. dłubanek, wydrążonych z szerokiego pnia. Czasem wznoszono pomosty i ziemno-drewniane wzmocnienia osad, najczęściej z dębu bezszypułkowego, ze względu na jego trwałość. Wrogowie nie znali dokładnej lokalizacji osady, wobec tego wystarczyło skupić się na obserwacji przejezdnych szlaków, a w czasach pokoju pobierać rogatkowe od wędrownych kupców. Tereny Sochaczewa i Wiskitek nawiedzały wojownicze plemiona Jaćwingów i Prusów. Ich wyprawy miały charakter łupieżczy i hamowały rozwój. Wtedy, jeszcze przed 1221 rokiem istniał już w Wiskitkach drewniany kościół. W późnym gotyku wzniesiono murowaną świątynię, lecz budowę zakończono faktycznie w renesansie, w 1585 roku.Wcześniej powstała kompleksowa budowla zwana palatium (dla zarządcy grodu i ważnych gości). Społeczność grodzka rozrastała się - przybywało rzemieślników, ludności służebnej i zapewne utrzymywano niewielką drużynę wojów, wspieraną przez wyznaczonych do walki włościan.
Konrad I mazowiecki wzmiankuje Wiskitki
Kres najazdom z północy położył Konrad I mazowiecki, samodzielny książę kujawsko-mazowiecki, który często przybywał na polowania do Puszczy Wiskickiej. W 1221 roku wystawił przywilej nadający dobra ziemskie zakonowi cystersów, właśnie w Wiskitkach. W tamtym czasie rozbudowano też istniejące w osadzie palatium. Chciano by mogło ono pełnić rolę siedziby a zarazem stanicy dla przybywających na polowania zacnych książąt, a także królów Rzeczpospolitej. W późniejszym okresie część budynku pełniła funkcję officium dla zarządcy grodu. Jeśli o pobycie Władysława Jagiełły świadczą trzy wzmianki kronikarskie, pomyślmy o tych podróżach królewskich, które odbywały się incognito. Król nie zawsze planował swoje wyprawy, dodatkowo, z powodu licznych wojen, rejestry i kroniki przepadały. Poza tym najzwyczajniej brakowało osób ze znajomością języka łacińskiego. To nie były czasy dla ludzi piśmiennych - tradycyjnie kler, jako warstwa wykształcona, posiadał umiejętność pisania i to wystarczało. Trzeba dodać, iż pewnych rzeczy nie wpisywało się w „rejestr”, najczęściej z powodów strategicznych - wrogowie nie mogli wtedy poznać zwyczajów władców. Królowie absolutni nie zdradzali swoich planów, czasem nawet post factum.
Książęce i królewskie tereny łowieckie
Książę mazowiecki i płocki, Bolesław III, przebywał w Wiskitkach 21 października 1349 roku, gdzie podpisał istotne dokumenty i nadania ziemskie dotyczące głównie swojej najbliższej rodziny. Ustronne miasto położone pośród lasów sprzyjało dokonywaniu tajnych spotkań. Stało się znane jako kurort myśliwski, docelowo dla książąt mazowieckich. Kraków posiadał rozległe rewiry myśliwskie, choć bez turów, jednakże nie brakowało tam żubrów, jeleni i niedźwiedzi. Królowie w owych czasach nie podróżowali tak często, chyba że byli zmuszeni przez okoliczności i to najlepiej, jeśli szlaki były przejezdne i pozwalały na bezpieczne przemieszczanie.
Te ważniejsze królewskie wizyty bywały potwierdzane przez kilka źródeł - wiadomo że w 1410 roku król Władysław Jagiełło zawitał do Wiskitek ze swoją siostrą Anną i osobami towarzyszącymi. Gościli wtedy przez cztery dni. Król uwielbiał polowania, podobnie jak jego męska świta. Dostojnicy zażywali ówczesnych sportów ekstremalnych, stając oko w oko z turami. A przecież zwierzę mierzyło (w kłębie) około 2 metrów i mogło ważyć do półtora tony. Niewątpliwie był to groźny przeciwnik. Konna szarża na pojedynczego samca stanowiła wyzwanie dla najdzielniejszego wojownika. Wielki Książę Witold znany był ze swoich wyczynów na polu walki, ale także z umiłowania do polowań. Czy ten najwybitniejszy z litewskich książąt polował w Wiskitkach? Jest to całkiem prawdopodobne, ponieważ tutejsze stada były bardziej dorodne, niż stada na Żmudzi, więc zachęta istniała. Warunki na północy zdecydowanie surowsze, i mimo że tury występowały tam w większych ilościach, nie osiągały takiej masy jak tury wiskickie. Jakiś czas potem Stefan Batory przebywając w Wilnie stwierdził naocznie, że litewskie taurasy są uboższe i lichszej maści. Poza tym stada przeniosły się bardziej na północ, a w obszarze Wilna i Trok zostały całkowicie przetrzebione.
Polowanie na tura najszlachetniejszym ze sportów...
Królowie lubili zaglądać do Wiskitek. Można przypuszczać, że większość Jagiellonów, choć w zapisach brak dokładnych, imiennych wzmianek, zapisów kronikarskich, jak przypuszczamy, ze względów czysto taktycznych. Coś musiało przyciągać możnowładców w te strony, a jednocześnie polowania nie bywały rozgłaszane i często zajeżdżano tutaj skrycie. Wiadomo z przekazów, iż wiskickie tury dokarmiane zimą przez włościan (także chłopów zwolnionych z pańszczyzny) posiadały przydomek turów królewskich. Polowania stanowiły wyzwanie dla miłośników łowów. Był to rodzaj najszlachetniejszego ze sportów, jak mawiali królowie. Gdzie indziej takie emocje mogły zaistnieć na polu walki i podczas turniejów rycerskich. „Turnieje” z turami miały bardziej ekstremalny posmak - mogły zakończyć się śmiercią rycerza, łowczego, a nawet księcia, więc miały swoją rangę. Siemowit II, książę warszawski i liwski, zmarł w Wiskitkach 18 lutego 1345 roku, po odbytym tutaj polowaniu. Tur szarżujący na władcę państwa musiał być jednak odpowiednio „przygotowany” i tego typu „korrida” zawsze dawała szansę „torreadorowi”, a nie bykowi. Nikt się specjalnie nie martwił coraz bardziej trzebionymi stadami. Królewskie głowy, ani żadne inne, nie myślały wtedy o ekologii. Przypuszczano, że to zwierzę zawsze będzie gdzieś istnieć, choćby na północ od Żmudzi. Rzeczpospolita była ogromnym obszarem i nawet królowie nie byli w stanie kontrolować tak rozległego państwa - dlatego opierano się na rodach magnackich, które sprawnie zarządzały swoimi latyfundiami, ale wiedzą się nie dzielono. Do czego to potem prowadziło możemy się tylko domyślać.
Tur - mityczne zwierzę
Wiemy, że królowa Bona pragnęła lepiej poznać swoje królestwo. Chciała je wzmocnić i znaleźć sposoby na wzbogacenie kiesy królewskiej, ale do Wiskitek nie dotarła. Jedyne, co się wtedy zdarzyło związane z Wiskitkami, to kilka turów wysyłanych na dwór papieski do Rzymu. Papież też chciał poznać to niezwykłe zwierzę, uważane na południu Europy wręcz za fantastyczne stworzenie rodem z mitologii.
W Europie Zachodniej tury zniknęły całkowicie w XIV wieku, natomiast w Wiskitkach i okolicach dotrwały do XVII wieku. Ekstynkcja gatunku nastąpiła dokładnie w 1627 roku, gdy ostatnia turzyca padła ze starości w okolicy Jaktorowa.
Dzieje Wiskitek związane były z turami na sposób nierozłączny. Dzięki ich występowaniu w tej okolicy, powstał królewski Dwór Myśliwski z rozległymi leżami rycerskimi i stajniami, szczególnie podczas panowania króla Zygmunta III Wazy. W Krakowie 28 lutego 1595 roku król nadał (odnowił?) Wiskitkom prawa miejskie, lokując je na prawie magdeburskim z dokładnym planem zabudowy placu miejskiego z kamienicami i ratuszem. W dobie renesansu obywatele miasteczka interesowali się wiedzą i nauką do tego stopnia, że wielu z nich studiowało na Akademii Krakowskiej, a nawet podejmowali tam karierę naukową.
Wraz z wyginięciem tura przygasła sława Wiskitek. Podczas Potopu Szwedzi spalili ratusz i rozproszyli miejscową ludność. Późniejsze lata pozwoliły odbudować się miastu (który to już raz?), lecz rozwój był żmudny i już głównie dzięki przejęciu miejscowych dóbr przez rody magnackie, najpierw Ogińskich, a następnie Łubieńskich (przez krótki okres należały do pruskiego ministra Karola von Hoym, dopóki nie wymienił się majątkiem z Łubieńskimi).
Pomimo licznych zawirowań historii, Wiskitki przetrwały. Obecnie, zarówno historyczne miasto, jak i miejscowość Wiskitki, obchodzą 800-lecie swego powstania i uzyskania praw miejskich. A przecież wiemy, że historia toczyła się tutaj wieki wcześniej, zanim zjawił się łaciński kronikarz i zaczął spisywać dzieje.